Zacząć trzeba od opisów występujących w Ewangeliach, gdzie Chrystus przewiduje swoją śmierć i wskazuje na jej konieczność. To sytuuje rozważania w roli sprzecznych z Bożymi Zamiarami. Jest jednak też i wątpliwość – modlitwa w Ogrójcu, kiedy to jeszcze istniała niechęć do poddania się temu scenariuszowi. Czyli nawet wtedy sytuacja nie była jednoznacznie przesądzona – istniała alternatywa.
Jednak te uwagi nie dotyczą samego wyboru wypełniania misji przez Chrystusa, a okoliczności z nią związanych. Chodzi tu z jednej strony rozważenie jak potoczyłyby się losy narodu żydowskiego, gdyby przyjął naukę Chrystusa. Bo przecież było to możliwe; tłumy ludzi słuchały Jego nauk, a nie głosił żadnych haseł, które wywołałyby reakcję Rzymu.
Druga opcja to sytuacja, gdy Piłat nie godzi się na skazanie Chrystusa i uwalnia go – dając mu przy tym ochronę przed żydowskimi fanatykami.
Czy wskazane scenariusze nie były możliwe?
W pierwszym przypadku zmienia się niewiele; akceptując Jego naukę – Sanhedryn zapewne pozwoliłby Chrystusowi na pobyt przy świątyni i utworzenie odrębnej szkoły. Pojawiłoby się szereg sporów ideowych, polemik, wyjaśnień, które z czasem ukształtowałyby inną mentalność żydowską. Czy zablokowałoby to pojawienie się chrześcijaństwa?
A niby dlaczego? Moim zdaniem – przeciwnie. Nowa wizja organizacji relacji społecznych miałaby tym sposobem dużo większe możliwości oddziaływania. Mogłaby być prezentowana w dużo szerszym zakresie i rozprzestrzeniać się szybciej.
Druga możliwość – uwolnienie Chrystusa przez Piłata. Taka opcja także wydaje się lepsza z punktu widzenia rozwoju głoszonej Dobrej Nowiny.
Owszem, Chrystus nie zostałby zaakceptowany w Jerozolimie i zapewne musiałby usunąć się gdzieś na obrzeża – jako nazarejczyk. Prawdopodobnie utworzyłby zgromadzenie – wspólnotę, gdzie stosowane byłyby jego wskazania, ale sama idea promieniowałaby konkurując z innymi. Wszak Chrystus stwierdził, że przekazał Apostołom całą swą wiedzę. Zatem ich rolą byłoby krzewienie jej pośród społeczeństwa przy możliwości wyjaśniania wątpliwości u samego Źródła. Czyli także większe możliwości poszerzania przekazu.
Wybrane rozwiązanie – wstrząśnięcie sumieniem ludzi nie było ówcześnie aż tak nośne. Dopiero nadzwyczajne okoliczności „wymusiły” na Apostołach potrzebę głoszenia Ewangelii.
I uwaga końcowa. Samo zdarzenie (czyli życie i śmierć Chrystusa), miało miejsce na obrzeżach cywilizacji – daleko od centrów władzy. Traktowane jest przez nas jako centralne dla losów ludzkości.
Tymczasem o takiej roli można mówić w odniesieniu do naszego kręgu kulturowego; wszak wpływ tej idei na Chiny, czy Indie nie był i dalej nie jest duży. Jakie są zatem podstawy dla traktowania zdarzenia jako istotnego dla całej ludzkości? Czy da się to wykazać? |